– Znaczną różnicę odczuwam w samym funkcjonowaniu na treningu i na meczu, ponieważ atmosfera jest luźna, każdy czuje się swobodnie, co przekłada się na lepszą oraz bardziej efektywną grę. Podczas dwóch lat spędzonych w zespole z Bielska-Białej nie doświadczyłem takiego klimatu – powiedział Bartosz Bućko o pierwszych miesiącach spędzonych pod opieką Andrei Gianiego w Calzedonii Werona.
Obecnie twój klub, Calzedonia Werona, plasuje się na 4. miejscu w tabeli. Jak ma się to do przedsezonowych założeń sztabu szkoleniowego?
Bartosz Bućko: – Racja, obecnie zajmujemy czwartą lokatę, natomiast naszym celem po rundzie zasadniczej jest miejsce w pierwszej trójce. Czołówka zespołów w lidze włoskiej jest bardzo wyrównana, po pierwszej rundzie o tym, czy zajmiemy trzecie, czwarte czy piąte miejsce w tabeli, zaważyły wygrane sety, ponieważ wszystkie trzy zespoły miały taką samą liczbę punktów. Uważam, że do tej pory realizujemy to, co zakładaliśmy przed sezonem, natomiast nie jest tajemnicą, że prawdziwym sprawdzianem będą mecze rewanżowe z Trento, Modeną czy Civitanovą, które zdecydują o tym, gdzie uplasujemy się na koniec sezonu.
Co w twojej opinii należy jeszcze poprawić/zmienić, by wasz team prezentował się jeszcze lepiej?
– Jesteśmy nowym zespołem i im więcej będziemy grać, tym lepiej dla nas. Jeszcze cały czas poznajemy się na boisku, ale mimo to momentami potrafimy zaprezentować miłą dla oka siatkówkę. Bardzo dużo uwagi poświęcamy na poprawę obrony, ponieważ na tle innych klasowych drużyn widać, że w tym elemencie mamy jeszcze rezerwy.
Przed sezonem powiedziałeś, że nie jedziesz do Włoch na wakacje, choć zdajesz sobie sprawę z tego, że w świetle gwiazd, w które obfituje klub, nie będziesz pierwszoplanową postacią. Z perspektywy, której nie miałeś wcześniej, nie żałujesz, że nie trafiłeś do drużyny, w której mógłbyś częściej pojawiać się na boisku?
– Przede wszystkim teraz jestem w jednym z najlepszych zespołów we Włoszech i mimo mniejszej ilości czasu spędzonego na boisku czuję się w niej bardzo dobrze. Myślę, że po trochę pechowym sezonie spędzonym w klubie z Bielska-Białej dobrym rozwiązaniem jest rezygnacja z większej ilości grania i poświęcenie czasu na, nazwijmy to, nadrobienie strat na przykład w przyjęciu. Trafiłem do klubu, w którym trening sprawia mi przyjemność, dlatego uważam, że jest to doskonałe miejsce do rozwoju moich umiejętności.
Czy poleciłbyś młodym polskim zawodnikom korzystanie z możliwości wyjazdu za granicę kosztem rozbratu z rodzimą ligą?
– Przede wszystkim liga włoska to spróbowanie czegoś innego. Nie wiem, jak jest na przykład w Belgii, Francji czy w innych państwach, natomiast wszystko, co się dzieje wokół włoskiej ligi, odbieram jak najbardziej pozytywnie. Z całą pewnością polecę taki wyjazd każdemu zawodnikowi.
Skoro już odczułeś rozgrywki zagraniczne na własnej skórze, to czym z perspektywy potrzeb i możliwości młodego zawodnika w największej mierze różni się liga włoska i jej organizacja od tego, co można spotkać w Polsce?
– Trafiłem do miasta, w którym wszyscy żyją siatkówką. Nie przypominam sobie meczu, podczas którego sala świeciła pustkami, ponieważ włoscy kibice zawsze licznie przybywają na mecze, dzięki czemu panuje świetna atmosfera. W Polsce jednak wspaniałe jest to, że potrafimy zorganizować mecz ligowy, na który przychodzi dwanaście tysięcy ludzi, a tutaj takiego czegoś nie ma – myślę, że pięć, sześć tysięcy to maksimum. Natomiast jeżeli chodzi o organizację Calzedonii Werony, to naprawdę wszystko jest na najwyższym poziomie.
Jak dotychczas wpłynęła na ciebie myśl szkoleniowa Andrei Gianiego? Jest tak dobrze, jak się spodziewałeś?
– Andrea to świetny szkoleniowiec, bardzo wymagający na treningach, będący jednocześnie osobą, z którą można godzinami rozmawiać o siatkówce i nie tylko. Spodziewałem się na pewno dobrego kontaktu z trenerem i ciężkiej pracy, więc wszystko jest tak, jak być powinno.
Co generalnie pod względem mentalnym, choć może i fizycznym, zmieniły w tobie personalnie przenosiny do Włoch?
– Przede wszystkim mentalność u Włochów jest zupełnie inna. Są bardzo otwarci, spędzają razem dużo czasu, a w knajpach najchętniej siedzieliby cały dzień. Trening sam w sobie nie różni się praktycznie niczym od tego, czego doświadczyłem w Polsce. Znaczną różnicę odczuwam natomiast w samym funkcjonowaniu na treningu i na meczu, ponieważ atmosfera jest luźna, każdy czuje się swobodnie, co przekłada się na lepszą oraz bardziej efektywną grę. Podczas dwóch lat spędzonych w zespole z Bielska-Białej nie doświadczyłem takiego klimatu.
Czy ten ruch transferowy w ogóle pociągnął za sobą jakieś minusy?
– Jak już powiedziałem, póki co jestem bardzo zadowolony tego transferu. To, czy zaprocentuje on w przyszłości, okaże się za kilka lat.
Czy dzięki transferowi do Włoch gorycz wynikająca z tego, że zabrakło cię w kadrze prowadzonej przez Jakuba Bednaruka, była mniejsza?
– To, że nie znalazłem się w dwunastce na mistrzostwa świata w Meksyku, było wyborem trenera, który w pełni akceptuję i szanuję, a ja osobiście na pewno nie czuję się gorszy od kolegów, którzy polecieli do Meksyku. Kuba przyjął koncepcję, w której, w porównaniu do poprzedniego roku, gdzie pod wodzą Jacka Nawrockiego zdobyliśmy wicemistrzostwo Europy juniorów, wymienił siedmiu zawodników. Zawsze to wynik broni decyzje szkoleniowców, nie mnie oceniać, czy dziewiąte miejsce na świecie to dobry rezultat.
Nowy rok 2016 przyniesie nowe wyzwania. Które dla ciebie będzie tym największym?
– Dużym wyzwaniem niewątpliwie jest zdobycie medalu ligi włoskiej, a jest to nasz cel na ten sezon.
źródło: siatka.org